Dawno mnie tu nie było…
Najpierw żałoba po Morisku zagłuszana nawałem pracy, a potem choroba, która położyła mnie na długi czas…
Święta minęły jakoś tak bardzo szybko… pozostał po nich tylko ból brzucha 😛 i trochę garnków do pomycia.
Dziś jeszcze sobie poodpoczywam, ale jutro muszę się wziąć za posprzątanie papuziego bałaganu. Nie wiem, co one robią kiedy nas dłużej nie ma w domu, ale taki bajzel, jak zastajemy daje dużo do myślenia 😀
Tuptusia nabrała już ciałka, wygląda jak ptiptużka, a nie jak pozostałości po ptipużce. Wygłupia się – jak pti – ćwierka i bardzo chciałaby dołączyć do stada, ale niestety – jest chora, więc jeszcze musi posiedzieć w odosobnieniu 😦
Perła dziś nie oparła się pokusie, jaką są płatki kukurydziane i zajadała się nimi nie przejmując się, że musi je wyskubywać spomiędzy palców 🙂
Pućka i Olivier zakochani w sobie po uszy łażą między budkami – a kiedy wlezą do jednej, druga jest oblegana przez inną parę 😛 i przeganiają się z miejsca na miejsce 😀
To-no doshi i Tabitabi nie potrafią bez siebie żyć – gdzie To-no doshi, tam zaraz frunie Tabitabi i na odwrót.
Jeśli chodzi o zniszczenia wewnątrz wolierowe, to jest ich zadziwiająco mało, jak na możliwości takiego stadka:
1. Zniszczona 1 z 3 huśtawek;
2. Brak 10 z 20 szczebelków w sznurowej drabince;
3. Postrzępione brzegi wikliny z daszku nad basenikiem.
Prawda, że to mało?
Mamy już w stadzie przywódcę (podejrzewam, że samozwańca :P). Jest nim Piripiri.
Z czego wyciągam te wnioski?
Otóż, Piripri rano, kiedy jeszcze słońce do końca nie wstało robi charakterystyczne „gzek” (dla niewtajemniczonych – powiedzcie krótko „xk” i to właśnie będzie ten dźwięk). Potem milczy i rozgląda się po wolierce. Jeśli któraś z pozostałych pti się odezwie, on powolutku podchodzi, chwilę się przypatruje, a potem dziobie „śpiewaka” w skrzydło.
Potem wraca na swoją gałązkę, jeszcze raz robi „gzek” i zaczyna ćwierkać. Z początku cichutko, „pod nosem”, z czasem coraz to głośniej i głośniej, a potem, to już dołącza się reszta… i trzeba wstawać 😛
Za oknem co chwila wybuchają petardy… aż korci, żeby załadować hakownicę i pokazać tym małolatom, jak naprawdę się powinno hucznie przywitać powinno Nowy Rok 😛
Na pewno nasza hakownica odezwie się tego Sylwestra 🙂
Trzeba będzie tylko uprzedzić panów picjantów, że takie bum będzie głośne 😀 i że to jest sprawnie działająca replika broni czarnoprochowej sprzed 1876 roku 🙂
I będzie BUM! przy którym mogą się schować wszystkie petardy 😛 😀