Monthly Archives: Sierpień 2010

Spełnianie marzeń

Każdy ma jakieś marzenia, bo jak w ogóle wyglądałoby życie, gdyby nie one. Napędzają, dodają otuchy, wyznaczają cel. Niekiedy mogą zostać nieosiągnięte (nie, nie chodzi mi o nieosiągalne, ale właśnie o nieosiągnięte, których prze splot różnych zdarzeń nie da się już osiągnąć, choć wcześniej było to możliwe)…
Mnie zawsze się marzyło konne jeździectwo w połączeniu z odtwarzaniem wieków średnich, którym się zajmuję. Miałam nadzieję, że kiedyś, pewnego pięknego dnia będę mogła trenować i jazdę na koniu i fechtunek jednocześnie. I powoli się to marzenie spełnia…
Znaleźliśmy się z pasjonatami końmi (to nie tacy zwykli koniarze, którzy spluną ci pod nogi z pogardą, bo oni mają konia, a ty nie) i delikatnie zaraziliśmy ich reenactingiem. I tak się zarażamy wzajemnie, jak grypą. A marzenia stają się coraz bardziej realne…
Ostatnio wpadł nam do głowy pomysł połączenia jazdy i łucznictwa.
Uczymy się – i konie, i my sami – jak sobie poradzić z problemem puszczenia wodzy. Bo w zębach raczej się nie da utrzymać pasów skóry bez wyrywania tych pierwszych, gdy koń się potknie lub pociągnie/podrzuci łbem. A mnie raczej nie spieszno do sztucznej szczęki.
A tak męczę Ontaria, konia w przyszłości bojowego:
 
Ale to dalsza przyszłość, tak po prawdzie. I z mojej, i konia winy. Bo ja nie potrafię jeszcze jeździć tak, jak trzeba, żeby nie wylecieć z siodła przy pierwszym lepszym ruchu rękami, a Ontario trochę się musi nauczyć posłuszeństwa, bo jest jak rozbisurmaniony źrebak, choć lata źrebięce ma już dawno za sobą.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie… albo jedno całe, albo kupa drobnych.

2 Komentarze

Filed under hobbystycznie, konno