No i nastał nam sezon turniejowy.
Wczoraj wróciliśmy z Dni Opola…
Ciężko napisać, jak było, bo było i tak, i tak…
Konie rycerskie się płoszyły od najdelikatniejszego szmeru 😀 Plankton się wyrabia historycznie, a bractwa rycerskie – niektóre – nadal siedzą w mroku 😛 ironia 😀
Bitwa była świetna – mnóstwo pięknych „momentów” zapierających dech w piersiach – zwłaszcza, kiedy kawał tlącej się przebitki z hakownicy upadł tuż przy słomie wśrób plątaninę kabli… :O
Największym jednak szczęściem było pierwsze – po całej dłuuuugiej zimie – spotkanie ze znajomymi. Jednak nie było czasu i możliwości na zamienienie więcej niż kilku słów, gdyż – jako rzemieślnicy i kupcy – mieliśmy pełne ręce roboty, bowiem zainteresowanie metodami naszej pracy było ogromne.
Dziś powrót do rzeczywistości… na pierwszy PKS już nie zdążę, za godzinę mam drugi, który też dowiezie mnie na czas…
Ciężko wrócić do XXI wieku, kiedy dzień wcześniej było się jeszcze w XV…
Zbroi jęk i miecza szczęk…
Szelest sukni, tupot stóp po bruku
Fletu śpiew, bębna przytup
Gwar setek gardeł
Turniej…