Monthly Archives: Styczeń 2012

Przeciwko restrykcjom i głupocie.

Ostatni tydzień w Internecie szaleje ACTA. Protesty, zamieszki, podpisy, petycje i głupi (proszę wybaczyć wyrażenie wulgarne) rząd, który pcha się pierwszy nie tam, gdzie powinien.

Najpierw powinno się zadać ludziom pytanie: czy byli by skłonni kupować oryginalne rzeczy? Jeśli tak, to jakie warunki należałoby spełnić, by zechcieli kupować oryginały?
Moja odpowiedź jest prosta – cena. To jest zapora dla mnie. Nie zarabiam dziesiątek tysięcy co miesiąc, a w rok. Nie stać mnie na płyty z grami, które kosztują po 200 złotych, żeby kupić w ciemno, bo ktoś tam napisał recenzję, że gra jest po prostu urywająca. Mam specyficzny gust i wiele razy zdarzało się, że to, co podobało się zdecydowanej większości, mnie jakoś w zachwyt nie chciało wprawić. Ile razy nacięłam się na trailerze filmu. Zajawki i opinie mocno zachęcały do obejrzenia, po czym, kiedy już siedziałam na sali kinowej, okazywało się, że… film jest totalną porażką. Szkoda mojego czasu, moich ciężko zarobionych pieniędzy. Sparzyłam się raz. Drugim razem nawet nie spojrzę na plakaty przy kinie. Obojętnie jak wielkie by nie były. Nie i już. Może kiedyś trafię na ten film w telewizji, kiedy przy okazji włączę któryś z dostępnych w kablówce programów.
Dzięki pirackiej wersji podrzuconej przez znajomego obejrzałam „Avatar” i nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła go wreszcie zobaczyć na wielkim ekranie. I pojechałam. Pociągiem. W środku zimy. Pojechałam do najlepszego kina w najbliższej okolicy. Nie patrzyłam na cenę biletu. Weszłam i rozkoszowałam się filmem. Gdybym miała ciut więcej w portfelu i gdyby film nie był przerobiony na 3D, zostałabym na drugi seans.
Pierwszą grą RPG, z jaką się spotkałam, był „Gothic”. Wersja od kumpla. Piracka. Pograłam, spodobało mi się. Drugą część już kupiłam oryginalną. Z dodatkiem. Pierwsza trafiła się z komputerowym czasopismem – też kupiłam oryginał. Trzecia część plus dodatek również stoją na półce i są grywane w wolnych chwilach. I to tylko dzięki pirackiej wersji. Nie recenzjom, bo one nigdy mnie nie przekonywały. Gdybym nie miała tej wersji „demo”, nie szukałabym nowych, dalszych części tej gry. I na pewno nie wydałabym w ciemno pieniędzy na oryginał.
Ostatnio udało się kupić dwie oryginalne gry za 15 złotych jedna – bez zastanowienia sięgnęłam po te, które już dawno chciałam zakupić, a wciąż były dla mnie poza zasięgiem finansowym. Teraz mogłam sobie wreszcie na nie pozwolić. I gdyby cen były niższe paradoksalnie zwiększyłyby się zarobki firm dystrybutorskich i samych autorów, bo nie opłaca mi się już szukać złamanych gier, ryzykować zawirusowania komputera, kiedy oryginalną wersję mam w tak przystępnej cenie.
W kwestii książek sprawa ma się podobnie. Co z tego, że są biblioteki? Nie zawsze mają to, czego potrzebuję w danej chwili. Znajomi podrzucą to i owo do zapoznania się i… tu się włącza moja chęć posiadania, która kłóci z pustką w portfelu. Nie stać mnie na kupno książki. Mam mnóstwo pozaczynanych serii, które bym bardzo chciała przeczytać do końca, mieć na swojej półce, móc pożyczyć komuś do poczytania, ale… nie mm na to wystarczającej ilości pieniędzy. Cykl „Oko Jelenia” zatrzymał się u mnie na czwartym tomie i od paru lat ani drgnie, choć w księgarniach pokazują się nowe tomy. Saga Elryka musi już być kompletowana w antykwariatach, bo nie ma już tych książek w księgarniach – nie zdążyłam wykupić wszystkich części na czas. Niestety… wiele takich niedokończonych serii mam na półkach.
A muzyka? Cóż, próbowałam kiedyś znaleźć oryginalne płyty. Nie chciało mi się szukać po necie, ściągać plików, grzebać się pomiędzy wirusami, żeby znaleźć to, co mi się podoba. Niestety… moje poszukiwania oryginałów spełzły na niczym, bo muzyki średniowiecznej nikt wtedy jeszcze nie robił na większą skalę. Pozostało ściągać, szukać, kombinować? Teraz mamy Jacka Kowalskiego, mamy Drollsów, Corvus Corax i innych wykonawców i płyt z muzyką średniowieczną zatrzęsienie, ale… znów muszę się mocno zastanawiać, czy naprawdę mnie stać na oryginał z błyszczącym hologramem za kilkadziesiąt złotych? Czy te pieniądze nie będą mi bardzie potrzebne gdzieś indziej? No i czy płyta nie okaże się totalną porażką? Co z tego, że jeden, czy dwa utwory na płycie mają taki tytuł, jaki szukam? A co z pozostałymi? Ile razy zdarzało mi się kupić kasetę czy płytę CD i później tego żałować, bo okazywało się, że tak naprawdę, to wart słuchania jest tylko jeden utwór, a resztę można spokojnie wykasować, bo ze sobą nie niosą żadnej wartości. Dlatego wolę coś pooglądać za darmo, posłuchać bez ściągania i zaśmiecania sobie dysku – ot, zapoznać się z tym, co chcę w przyszłości kupić w sklepie, by nie czuć się oszukaną wymuskanym trailerem, który w swoich pięciu minutach zawiera wszystkie najciekawsze sceny z filmu, czy gry, a pozostały czas można pominąć wielce znaczącym milczeniem.
Moja rada na piractwo jest taka:
– obniżenie różnicy między zarobkami a cenami;
– wypuszczanie „demówek” gier, fragmentów książek, filmów, albumów muzycznych za darmo – człek posłucha, popatrzy, wypróbuje, pomyśli, uzbiera i kupi.
I tak – ja chciałabym móc kupować oryginały bez ścisłego wyliczania mojego skromnego budżetu, bez czekania, aż rzecz się zestarzeje, znudzi i zostanie zaspoilerowana, a jej cena obniżona. Wolę oryginalne gry, filmy płyty z muzyką niż te przegrywane, ściągane, łamane na wszelkie możliwe sposoby.
Dlatego proszę uprzejmie, by było to możliwe dla przeciętnego Nowaka i zwykłej Kowalskiej mającej na pasku wypłaty najniższą krajową.
Z góry serdecznie dziękuję.
Bo zamykanie, karanie, zabranianie doprowadzi tylko do buntu, zepchnie ludzi do podziemia i proceder będzie trwał dalej, tylko na gorszych warunkach.
A jeśli rząd chce mieć problem, to niech wprowadza coraz większe akcyzy, VATy i restrykcje prawne. Ściskany balon pęka… to taka życiowa prawda…
Polecam jeszcze poczytać sobie wpis na blogu: Do czego prowadzi piractwo… Zgadzam się z autorką. W całej rozciągłości.

2 Komentarze

Filed under ogólnie, rozrywka