Szok popostrzyżynowy minął już bez śladu. Co prawda miało to miejsce już na drugi dzień po tym traumatycznym przeżyciu, ale teraz dopiero jakoś tak mnie nagrało, żeby o tym napisać.
Motek po pozbyciu się futra stał się bardziej komunikatywny, ruchliwszy, jakby weselszy i… zaczął produkować więcej nawozu. W sumie je niemal na okrągło, więc nie ma się co dziwić. A najbardziej wygodną pozycją do jedzenia jest „pozycja rzymska”:
Zadowolony, najedzony królik z parasolką nad głową.
Proszę wybaczyć za brak sterylnej czystości, ale czysto w jego klatce jest tylko parę minut po porannym sprzątaniu. Po okresie ochronnym dla czystości, następuje zerwanie banderoli i siano zostaje wywleczone z paśnika wszędzie, gdzie tylko się da. Ot, Motek ma inne pomysły na zagospodarowanie przestrzeni, niż ja. Przynajmniej nie przesuwa już kuwety po całej klatce i nie rzuca miskami, kiedy nie ma w nim najsmaczniejszych kąsków. Dorasta chyba i mądrzeje.